wtorek, 2 grudnia 2008

Sprawa doktora G. zakończona umorzeniem

Jak wynika z ostatnich doniesień prasowych, głośne śledztwo przeciwko doktorowi Mirosławowi G. zakończyło się w tym tygodniu umorzenie. Pozew złożony przeciwko doktorowi przez rodziny poszkodowanych pacjentów został oddalony, chociaż opinia powołanego na biegłego w tej sprawie profesora Zbigniewa Religi wskazywała na błąd w sztuce lekarskiej. Zarówno prokurator, jak i obrońca oskarżonego odmówili jednak opinii profesora "przymiotu wiarygodności, spójności i konsekwencji", powoływano się również na inne opinie, z których większość była dla oskarżonego korzystna.

Chirurg ze szpitala MSWiA podejrzany był o zabójstwo rolnika spod Sieradza oraz narażenie na śmierć dwóch innych pacjentów. Jego potyczki z wymiarem sprawiedliwości rozpoczęły się w lutym 2007 roku, kiedy doktor G., zatrudniony wówczas na stanowisku ordynatora kliniki kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie został z niego wyprowadzony w kajdankach przez CBA. Sprawa, koordynowana przez ówczesnego ministra sprawiedliwości - Zbigniewa Ziobrę była szeroko komentowana w mediach. Wypowiedziane przez Ziobrę słowa: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie" były przyczyną skandalu. Ministra posądzano o stronniczość, zbytnie emocjonalne zaangażowanie w sprawę oraz ferowanie wyroków przed udowodneniem oskarżonemu winy.

Czego dotyczyły zarzuty postawione doktorowi Mirosławowi G.?

Pierwszy z nich związany był ze śmiercią Jerzego G., która nastąpiła trzy dni po operacji przeszczepu serca, której dokonał doktor G. Pacjent został zakwalifikowany do zabiegu mimo poważnych przeciwwskazań a decyzja o odłączeniu go od aparatury podtrzymującej życie została przez lekarza podjęta bez konsultacji z innymi pracownikami lekarza i bez zapoznania się z wynikami badań.

W jamie serca kolejnego z pacjentów doktora znaleziono tzw. rolgazę, czyli gazik, pozostawiony w trakcie operacji wszczepienia sztucznej zastawki. Ciało obce zostało usunięte po kilku dniach. Pacjent zmarł 70 dni po przeprowadzeniu zabiegu. Powodem ostatniego z oskarżeń było opuszczenie przez Mirosława G. sali operacyjnej w trakcie operacji wszczepiania by-passów. Rozpoczęty zabieg doktor polecił dokończyć innym lekarzom, sam zaś udał się na urządzane przez siebie w tym dniu przyjęcie imieninowe.

Obrońcy podważali wiarygodność zarzutów, które dotyczyły nie tylko błędów lekarskich, ale i świadomego igrania z życiem ludzkim. Należy pamiętać, że w opiniujący sprawę profesor Religa związany był z ówczesnym rządem a w środowisku lekarskim powszechnie znano jego niechęć do doktora G., który zastąpił go na stanowisku ordynatora.

Sprawa doktora G. polaryzuje emocje a prawda, najprawdopodobniej leży po środku. Nie mnie orzekać o winie lub niewinności doktora G., pragnę jednak zauważyć, że postępowanie w jego sprawie obnażyło wiele zachowań, praktykowanych w środowisku lekarskim. Opinie pacjentów na temat lekarza są w przeważającej ilości przypadków pozytywne. Przyznają oni, że często wynagradzali pracę lekarza dodatkowymi "dowodami wdzięczności", również w postaci całkiem sporych kwot. Zdumiewa stopień społecznego przyzwolenia na zjawisko korupcji w środowisku lekarskim oraz skłonność do stawania po stronie lekarza, który przecież nie wymuszał łapówki, ale i nie wzbraniał się przed jej przyjęciem. Porażająca wydaje się władza lekarza na wysokim stanowisku, który jako specjalista wysokiej klasy staje się panem ludzkiego życia i śmierci. To życie i śmierć zależeć może od nastroju lub kaprysu lekarza, który, co potwierdzają relacje stażystów i lekarzy o niewielkim stażu, może zachowywać się jak istny oligarcha.

Brak komentarzy: